Czy na Cyprze jest bezpiecznie? O to pytają na grupach Polacy mieszkający w kraju graniczący z państwem będącym w stanie wojny.
Dzisiejszy świat jest pełny zagrożeń. Wojna na Ukrainie, niepokoje w Strefie Gazy, rebelia Huti, i jeszcze wiele, wiele innych zjawisk, które szczerze mówiąc, mało kogo obchodzą. Nie dziwię się. Przecież skoro nas, mieszkańców tej części świata, gdzie mamy luksus mieszkania w cieple, gdzie jedynie co może spaść to deszcz, sprawy jakichś światowych peryferii nic nie obchodzą. Nie robię Wam wyrzutów, sam myślę podobnie. To choroba nas, ludzi, którzy mają to szczęście żyć w wygodnym świecie.
Często jednak ludzie potrafią przejść w drugą skrajność. Patrzą na mapę świata, widzą Cypr, niedaleko Izrael i już się zapala czerwona lampka. Jakby cała wyspa była strefą wojny, gdzie Ci dobrzy (sami zdecydujcie którzy), biją tych złych (sami zdecydujcie których), a o Cypr zahaczają tak przypadkiem, bo blisko. Mało tego, niektórzy poważnie wierzą, że po przestrzeni latają rakiety, jak gdyby nigdy nic. Może jestem ślepy, ale jak na złość, tfu, żadna rakieta na moją ulicę nie spadła. Jedyne co spada to śmieci, co ptaki upuszczą, ewentualnie kocia obecność, jeśli wiecie, co mam na myśli.
„Czy Cypr jest bezpieczny” często pytają osoby, które żyją w kraju, który graniczy ze strefą wojny. Rakiety latają wokoło, czasem ktoś którąś znajdzie po dniu, czasem jakaś sobie wyleci, a jeszcze innym razem jakaś Pani na koniu sobie ją znajdzie po kilku miesiącach. Kiedy się idzie na tory, czasem potrafią się zepsuć. A jeszcze indziej w mediach można przeczytać, że służby aresztowały parę osób oskarżonych o szpiegostwo. No i wszystko wtedy jest cacy, ale te same osoby często pytają (a wręcz odradzają!) podróż do tak naprawdę, strefy konfliktu.
Wszystkim tym, którzy się boją, przypominam, że sami żyją w miejscu bliższym strefie konfliktu, o ile mieszkają w Polsce, a poza tym Izrael dzieli morze, Turcja, pierdyliard statków handlowych i wojskowych, oraz brytyjskie bazy. Tylko idiota by się bawił w uderzanie…no właśnie czego? Budki z frappe? Farmy kóz? A może kasyna w Limassol? Ewentualnie walnąć w roboty drogowe w Coral Bay (gdzie swoją drogą plac budowy już wygląda, jakby coś tam walnęło).
Minister Obrony Wielkiej Brytanii wprost stwierdził, że w interesie wszystkich stron jest bezpieczeństwo Cypru i ja to kupuję. Nie dlatego, że mu wierzę, bo politykom wierzyć nie wolno. Jednak jak ma się taką kurę znoszącą złote jaja, jak Cypr, gdzie można budować, trzymać kasę na koncie, zarabiać na turystyce, to chyba żadnej ze stron się nie opłaca tego rujnować.
A jeśli ktoś naprawdę się obawia, to są strony MSZ, ambasady, media, gazety, a nie żółte napisy i teorie spiskowe, które powodują, że mam zrobić wielkie „XD” na swojej twarzy. Bo to właśnie mi się pojawia, gdy słyszę o jakiejś „strefie wojny, apokalipsy”.
Zostaw swój komentarz: