Kryzys imigracyjny, który panuje już na Morzu Śródziemnym od kilku ładnych lat wciąż jest chyba jedną z głównych przyczyn bólu głowy dla cypryjskich służb. Co jakiś czas bowiem docierają do nas informacje o kolejnych łodziach, które albo zostały zawrócone, albo znalezione wraz „z załogą” że się tak wyrażę. Policja poinformowała, że 18 osób (mężczyźni w wieku od 18 do 30 lat) zostali zatrzymani pod zarzutem nielegalnego przekroczenia granicy.
Prawdopodobnie Syryjczycy, bo taką narodowość podały służby, dotarli do Limnitis a potem, dzięki pomocy przemytników, za pomocą łodzi dotarli w okolice Kato Pyrgos. Tak, nie musicie mnie poprawiać, Limnitis jest po tureckiej stronie wyspy i fachowo powinno się ją nazywać Yeşilırmak. To zresztą nie pierwszy raz kiedy imigranci przybywają z terenów Cypru Północnego. Tajemnicą poliszynela jest przemytnicze eldorado jakim jest dla uchodźców ta część wyspy. Władze południa walą pięścią w stół, władze północy mówią, że walczą z problemem. Efektów? Brak. Tylko stołu szkoda, bo po paru ładnych walnięciach może się coś złamać.
Problem jest jednak taki, że rząd greckiej części wyspy tak naprawdę nie ma narzędzi, by ten problem skutecznie zwalczać. Owszem, straż wybrzeża i policja co rusz wyłapują nielegalnych imigrantów lecz to jest igła w stogu siana. Bez realnych działań unijnych oraz drugiej strony wyspy nie będzie można mówić o skutecznym przeciwdziałaniu imigracji. Swoje trzy grosze w tę sprawę wtrąca również Ankara, która poufnymi kanałami mówi, że to „ich problem”.
Jeszcze gorsza jednak jest sytuacja tych imigrantów. Prawnie są oni przestępcami i powinni zostać odesłani. Jednak dokąd? Północ ich nie przyjmie, na Południu zostać nie mogą, o wysłaniu ich do Syrii też raczej mowy nie ma gdyż panuje tam większy bałagan niż podczas popijawy – i to w takim momencie kiedy wchodzą szlagiery typu „Hej sokoły.”. Unia Europejska mówi – „spokojnie, pomożemy!”. Tyle jednak ,że obecnie pomoc ogranicza się do ćwiczeń i pogrożenia palcem Ankarze, bo przez Tureckie terytorium większość uchodźców przechodzi jak przez sito.
Jednak to nie musi oznaczać złej woli tureckiego rządu. Być może ich jest więcej niż możemy się spodziewać.
Rząd Cypru co jakiś czas powtarza, że „trzeba powiedzieć nie!” i grozi zaostrzeniem prawa. Co jednak z tego, skoro Ci ludzie i tak widzą w Cyprze jak nie raj to drogę do raju – na zachód? Zresztą, powiedzmy sobie szczerze, jeśli Cypryjczycy będą tak „rygorystyczni” w przepisach imigracyjnych co drogowych to chyba lepiej będzie na granicy wywiesić po prostu napis zamknięte. A wszelkie bramy pozamykać na trytytkę (jest takie słowo!).
Co z przemytnikami, którzy pomogli w całej tej akcji? Pewnie teraz piją turecką kawę i liczą bilon. Zaś złapani Syryjczycy zostaną przebadani na koronawirusa po czym przetransportowani do ośrodka dla uchodźców w Kofinou. Co z nimi się stanie? Nie wiadomo.
To właśnie oni chyba są najbardziej przegranymi w całej tej sytuacji..
Zostaw swój komentarz: