Polska – Cypr: jak klubom szło haratanie w gałę?

Nasze kluby piłkarskie są znane z tego, iż szukanie w nich polotu i wirtuozerii jest równie sensowne, co oczekiwanie na Oscarowe role w paradokumentach. Z cypryjskimi wiele lepiej nie jest. Jeśli przesłaniają Was sukcesy Lecha czy Omonii zalecam obejrzenie jednego z typowych meczów ligi. A następnie udanie się do okulisty bądź psychiatry, bo to, co zobaczycie, może przekroczyć Wasze najśmielsze wyobrażenia. Nasze kluby spotkały się między sobą dokładnie osiem razy w ramach europejskich pucharów. Jak nam poszło? Przekonajmy się,

Sezon 1978/79, 1/32 Pucharu UEFA. Śląsk Wrocław – Pezoporikos Larnaka (2-2, 5-1)
Polska piłka była w tym czasie o wiele bardziej poważana, zaś nasze kluby były uznawane trochę za takich średniaków. Może nie są kandydatami do tytułów, ale powalczyć mogą. Cypr natomiast był wtedy totalnymi peryferiami futbolu. Można byłoby się pokusić o stwierdzenie, że byli jednymi z pierwszych przykładów „pasterzy” w europejskiej piłce. Jakież więc było zdziwienie, gdy Śląsk na Cyprze zremisował 2-2. Prasa była zaskoczona, z jednej strony postawą Cypryjczyków, z drugiej zaś tym, iż zespół z Wrocławia pozwolił sobie wbić dwa gole. Ewidentnie to siadło na ambicję polskiego zespołu, bo już na swoim stadionie gładko opędzlował rywala 5-1. Jaka dalsza przygoda? W następnej rundzie Śląsk dostał islandzki Íþróttabandalag Vestmannaeyja, który przeszedł dość gładko, lecz potem czekała Borussia Mönchengladbach co oznaczało koniec zabawy.

Sezon 1999/00, I runda Pucharu Uefa. Anorthosis Famagusta – Legia Warszawa (1-0, 0-2)
Powtórka z rozrywki. Na wyjeździe w trąbę, u siebie odbicie. Legia Warszawa, która jeszcze nie tak dawno temu brylowała w Lidze Mistrzów, miała prawo być wściekła. Tym bardziej że Cypryjczycy zwycięskiego gola strzelili w 85 minucie. Dlatego też, gdy Anorthosis miał zagrać na obiekcie Legii, wszyscy oczekiwali, że od początku „Legioniści” siądą na rywala. Tak też się stało. Co prawda na oba gole wszyscy musieli czekać do drugiej połowy, ale koniec końców zadanie wykonane. Jednak jak się okazało, na tym przygoda Legii miała się zakończyć. W drugiej rundzie trafili na Udinese Calcio i naprawdę niewiele brakło, by Włochów przejść. A wtedy? Kto wie?

Sezon 2003/04, II runda kwalifikacji Ligi Mistrzów. Wisła Kraków – Omonia Nikozja (5-2, 2-2)
To był okres wielkiej Wisły, która na swoim podwórku nie miała równych. Była tak potężna, że nie dziwiłbym się, gdy wchodząc na boisko mówiła do rywala „ustawiać się w kolejce, by nikt dwa razy w pysk nie dostał”. Nikt więc nie był zaskoczony, gdy „Biała Gwiazda” kompletnie u siebie Cypryjczyków zdemolowała. Podczas meczu wyjazdowego nikt sobie emocji nie obiecywał. Każdy wiedział, że Wisła zechce ten mecz po prostu przejść na chodzonego, bo po co się męczyć i ryzykować kontuzje? Remis 2-2 w szerszym kontekście ujmy nie przynosił. Niestety jednak dla polskiej drużyny, w następnej rundzie czekała bardzo szanowana ówcześnie marka, belgijski Anderlecht. W dwumeczu 1-4, zjazd do bazy.


Zostaw swój komentarz:
[itfruit_adrotate_by_category]

Discover more from Cypr24

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading