Dzisiejszy artykuł dedykuję jednemu z seriali, które nawet lubię. „Miami Vice”, tudzież znany jako „Policjanci z Miami”. Pamiętacie Crocketta i Tubbsa, którzy dzielnie rozprawiali się z przestępcami w Miami. No to dziś poznacie ich lekko komediową wersję.

Pozwolę Was wprowadzić w całe zdarzenie. Larnaka, lotnisko. Typowy lot jak to na lotnisku. Przepisy są takie, że prowadzone są kontrole PCR wśród uczestników lotu. Pech chciał, że trafiło na samolot, w którym przebywali dwaj policjanci w cywilnych ubraniach. Panowie grzecznie, bo chyba nikt im przepisów nie wyjaśnił, stwierdzili, że robili test wczoraj i nie muszą, po co to komu. Obsługa jednak była dzisiaj złożona ze służbistów i postanowiła nie odpuszczać.

No i się zaczęło.

Na początek krzyki, wrzaski, potem przepychanki. Panowie ze służb raczej nie ukończyli szkoły dobrego wychowania. Ktoś jednak może powiedzieć, dobrze, przepychanki, ale się zdarza, ludzka rzecz, funkcja nie ma tu nic do rzeczy. Otóż nic z tych rzeczy.

Świadkowie donoszą, że jeden z oficerów sugestywnie pokazywał odznakę, mówiąc, że „jeśli będzie chciał, to ich aresztuje”.

Nic nie trzeba dodawać.

Oczywiście po nagłośnieniu sprawy nasi bohaterowie przyjęli linię obrony. Stwierdzili, że testy mieli robione wczoraj, tak w ogóle to reszta pasażerów też chciała wysiąść, miała tego dość, a tak w ogóle, to obsługa była niemiła. Brakowało jeszcze wyrzucenia, że śmieci nie segreguje, i że na klatce nie mówi dzień dobry.

Szef policji  Stelios Papatheodorou, na łamach mediów zapewnił, że poprosił o raport z całego zdarzenia. Dopiero po zapoznaniu się z nim zdecyduje o wszczęciu ewentualnego postępowania.

A tak swoją drogą wyobraźcie sobie, gdyby to zrobiło któreś z nas. Awantura na lotnisku, odmowa, popychanie. Nie muszę mówić, że szybka pacyfikacja z przekopaniem w tle byłaby minimum? Nie mniej polecam śledzić tę sprawę, nawet nie dla jej finału, ale dla tych fikołków, jakie będą się odbywać przy próbie jej wyjaśnienia.