Ktoś wjechał w tył naszego samochodu. Kolizja i jedna z główniejszych dróg zakorkowana na trzy godziny…
Można powiedzieć przypadki, a raczej wypadki, chodzą po ludziach, chociaż w tym wypadku po samochodach. I dokładnie tak było i tym razem.
Jedziemy sobie spokojnie w korku i nagle BUM i szarpnięcie autem. Wychodzimy i okazuje się, że w tył naszego samochodu wjechał kurier.
No tak mu się spieszyło, że musiał jednocześnie jechać i pisać na telefonie…
No cóż. Trzeba kogoś powiadomić – w końcu stoimy na pasie jezdni skutecznie blokując ruch. A korek coraz dłuższy…
Dzwonimy na 112 i pada pytanie czy potrzebujemy karetki – nie, nikomu nic się nie stało. Przełączają nas na policję – tam informują żeby dzwonić do ubezpieczyciela.
Po wybraniu numeru i miliona klawiszy (język, w jakiej sprawie itp.) i wysłuchaniu 10 minut muzyczki pada informacja, że agent już do nas jedzie.
Sprawca natomiast dzwoni po rodzinie i znajomych. Przyjeżdża kilka kolejnych pojazdów – wszystkie skutecznie blokują ruch stając na awaryjnych.
W pewnym momencie, ojciec sprawcy podchodzi do nas zadając pytanie: „Dlaczego hamowałeś?”. I za wszelką cenę próbuje przekonać, że to nasza wina. odpuszcza gdy słyszy, że wszystko jest nagrane na rejestratorze.
Samochody (wszystkie) nadal stoją na środku drogi, korek robi się gigantyczny.
W końcu po półtorej godziny od zdarzenia przyjeżdża pierwszy specjalista z firmy ubezpieczeniowej. Robi zdjęcia i odjeżdża.
Czekamy na drugiego – samochody były ubezpieczone w dwóch firmach. Ten z kolei zjawia się po kolejnych 30 minutach.
Sfotografowane, opisane…
Sprawca wsiada w jeden z samochodów członków rodziny i… odjeżdża pozostawiając samochód na awaryjnych na środku ulicy.
My też chcielibyśmy odjechać, ale samochody zakleszczyły się: ten sprawcy wjechał tak głęboko w nasz zderzak, że nie sposób się ruszyć. Trzeba czekać na lawetę.
Przyjechała po kolejnej godzinie.
W sumie, centrum Limassol, było zakorkowane przez ponad trzy godziny…
Zostaw swój komentarz: