Cypr to jednak jest miejsce niebezpieczne. Mamy Chlorakę, która przypomina Sandomierz, gdzie kryminalne zagadki pojawiają się jedna po drugiej, jest Nikozja, która czasem przypomina pole bitwy pomiędzy, tutaj poprawność wkracza, pewnymi grupami społecznymi. Jednak dziś światło dzienne ujrzała kolejna zbrodnia. Prawdziwy gangster, mafiozo, król przestępców, wszetecznic i w ogóle człowiek na którego widok taki Janusz Tracz ucieka w popłochu. Lord Voldemort to mu może buty czyścić. Cypryjski Al Capone.
Niewiele o nim wiadomo, gdyż cypryjska policja odmawia udzielenia konkretniejszych informacji (jak zwykle zresztą). Wiemy tylko tyle, że nasz dzisiejszy bohater jest młodym człowiekiem ,który przyjechał na Cypr 26 lipca. Uznał jednak chyba, że dość tego spokoju, pora rozpocząć karierę przestępcy i zapisać się na kartach historii. Być jak bandyta z Dzikiego Zachodu, o którym będą śpiewać ballady.
Zaczął od kradzieży samochodu w Kato Paphos. Nie wiemy czy mu się po prostu spodobał, czy to była pierwsza część wielkiego skoku stulecia. Wiemy tyle, że tymże autem pojechał do Lemby, gdzie postanowił włamać się do mieszkania. Umówmy się, wejść do mieszkania jest prosto. Wytrych, wjazd autem, ewentualnie potężny kopniak. Nasz geniusz zbrodni postanowił jednak iść w klasykę i wejść przez okno.
Tu też dochodzimy do całego sedna sprawy. Co nasz Al Capone zrobił po tym jak wszedł do domu:
a) zabrał kosztowności i uciekł?
b) wsadził całą elektronikę jaką zdołał unieść do auta i uciekł?
c) po prostu zdemolował dom, bo w sumie czemu nie?
Odpowiedź: żadne z tych. W tym momencie odezwała się w naszym gangsterze stulecia empatia. Zaczął podlewać kwiatki, sprzątać mieszkanie, generalnie dbał bardzo starannie o czystość całego mieszkania. Do tego włożył ubrania właściciela i brakował tylko, by otworzył piwko włączając telewizor. Miły gest? Może i tak, ale raczej nie dla córki właściciela, która akurat była w domu. Nie była zbytnio zadowolona „nową gosposią” i barykadując się w pokoju zadzwoniła na policję.
Cypryjskie służby przyjechały, oczywiście w swoim tempie, i zabrały niedoszłego zbrodniarza, gdy wychodził z domu. Jak gdyby nigdy nic.
Sprawa dosyć śmieszna, zatrważająca i dziwaczna. Śmieszna, bo przecież nikomu nic się na szczęście nie stało (no poza nerwami właściciela pojazdu). Zatrważająca, bo raczej nie wyobrażałbym sobie sytuacji, gdyby po moim studio łaził jakiś gość, który by mi sprzątał, jeszcze do tego może oferował herbatkę, a ja bym go pierwszy raz na oczy widział. No a dziwna, wiadomo czemu. Cała abstrakcja tej sytuacji sugeruje, że policja może naszą gwiazdę wysłać na badania.
Cypryjski Al Capone na pewno zostanie zapamiętany.
No i pamiętajcie, by szczelnie zamykać mieszkania. Jak bowiem widać komary nie są jedynymi stworzeniami, jakie mogą się pod Waszą nieobecność pojawić.
Zostaw swój komentarz: