Można oficjalnie powiedzieć, że ta seria jest trochę jak sezon wakacyjny. Niby przez większość czasu jej nie ma, ale jak rusza to widać to na pierwszy rzut oka. Jeśli mnie nie pamiętacie, a w sumie macie prawo, bo przecież nie jestem modelem z rozkładówki czy też z reklamy kawy w kapsułkach, mieszkam tu, żyję, mam się dobrze i raczej nie narzekam. Praca jest, spać też gdzie mam, generalnie mocny standard. W wolnych chwilach zaś piszę dla takiego portalu jak ten, przeglądam polonijne grupy, a w nich stosy bardzo ciekawych, mądrych i inteligentnych pytań.
Nie to, że jestem jakimś klasistą, co to to nie. Nie jestem jednym z tych, co z samego faktu życia za granicą robią jakiś kult czy coś w ten deseń. To trochę tak jakby czuć się lepszym, bo mieszka się – dajmy na to – w Warszawie, a nie w Pierdziszewicach Dolnych. A piszę to jako ktoś, kto pochodzi z Radomia, więc doświadczenie w memiczności miasta posiadam niemałe. Jednak niektóre kwestie, a raczej problemy ludzi, budzą moje szczere wątpliwości co do ich sensu.
Nie dziwię się ludziom, którzy szukają dogodnego połączenia bądź hotelu, bo mieszkają z rodzinami. Pytają o opinie, porady i oceny, bo wierzyć opiniom na forach internetowych to tak jak wierzyć politykom przed wyborami. Rzeczywistość rozmija się z prawdą niczym polska piłka z jakimikolwiek większymi sukcesami w XXI wieku. Co zobaczyć? Też, jak najbardziej logiczne, bo kto Ci lepiej powie, co warto tu obejrzeć, niż ktoś kto tu mieszka? Ze swojej strony nie polecam jedynie Tomb of The Kings, bo to tylko piach i kilka dziur w ziemi, więc jeśli nie jesteś fanem archeologii bądź szeroko rozumianego górnictwa, to dla ciebie to ciekawostką nie będzie. Tym bardziej, że trzeba za to zapłacić.
Natomiast dziwią mnie ludzie, którzy pytają o rzeczy, o których można wyczytać na pierwszej lepszej stronie, o Wikipedii nie wspominając. Czy na wyspie można mieć legalnie „zielone?”. Czy jeździ się tu lewą stroną? A także – moje ulubione – czy na Cyprze mówi się po grecku i czy polski wystarczy do komunikacji? Tak, to nie jest żart. Ktoś miał myśl, że Kyrios sprzedający pomarańcze na placu w Pafos będzie rozmawiał płynną polszczyzną, przy okazji może jeszcze deklamując „Pana Tadeusza”. No ale dobra, może że się czepiam.
Reklamy biją po oczach niczym bokserzy w ringu, oferty nęcą swoimi promocjami, hotele i puby zabijają się o klientów wynajmując artystów. A ja powiem Wam inaczej. Tak pokrótce. Czy warto tu przyjechać? Tak. Nie jednak dla tego blichtru, dla tej otoczki turystycznej. Tu jest po prostu inaczej. Spokojniej. Bez pośpiechu. Czy chcesz coś robić, czy nie, nikogo to nie interesuje. Nie ma poczucia przymusu i tego szału, że gdzieś MUSISZ BYĆ. To już samo w sobie jest wartością dodaną, a jak dodamy do tego słońce i ciepłe morze, to rysuje nam się całkiem ładny obraz.
Dlatego dajcie szansę Cyprowi – tak po prostu. A sam fakt, że ja – taki pesymista – sobie chwalę, już jest samo w sobie reklamą. Ponieważ inaczej, już byście przeczytali o mnie w Cyprus Mail, prawdopodobnie w rubryce kryminalnej.
Zostaw swój komentarz: