Umówmy się, futbol na wyspie przeżywa kryzys. Pandemia koronawirusa paraliżuje ligę i nie wiadomo kiedy, i czy w ogóle, rozgrywki wrócą na normalne tory. W międzyczasie wydarzyła się osobista tragedia.
Piłkarz Doxy Katokopias (a niegdyś Wisły Płock) Carlitos miał spaść z 40-metrowego klifu wraz ze swoją partnerką podczas jazdy quadem na półwyspie Akamas. Oboje trafili do szpitala. Lekarze mówią bez ogródek. Stan piłkarza jest ciężki, a kobiety krytyczny. Bardzo też możliwe, że piłkarz o wykonywaniu swojego zawodu będzie mógł po prostu zapomnieć.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że opinia publiczna wzajemnie obrzuca się oskarżeniami. Społeczność krzyczy, że to władze powinny zająć się problemem. „Drogi należy poszerzyć i zabezpieczyć!” mówią lokalni przedstawiciele. Urzędy odpowiadają: „Potrzeba współpracy, a strona lokalna jej nie wykazuje”. Po obu stronach barykady panuje brak kompromisu i chęć konfrontacji. Tak już jest od wielu lat.
Parę lat temu para rosyjskich turystów też po nieuważnej jeździe spadła w przepaść. Oboje zginęli na miejscu. Wniosków brak.
Sam też jechałem przez te tereny, co prawda samochodem ale i tak, będę szczery. Kiedy widziałem te piękne, ale jednak niebezpieczne, przepaści, doły i góry, sygnał do spodni wysyłał się sam.
Lokalni przedstawiciele mówią wprost: „Obrona natury jest ważna fakt, ale na czele winno być życie ludzkie. A to obecnie jest zagrożone.”.
W najbliższych dniach samorząd ma podjąć decyzję co do drogi na Akamas. Tymczasem zalecana jest ostrożność i stosowanie się do przepisów.
Tak jak i ja zalecam, bo wiadomo. Brawura w takim miejscu to po prostu głupota.
Zostaw swój komentarz: