Coraz więcej osób boi się robić testy. Absolutnie nie jest to związane z tym, że mogą być chore – zdają sobie sprawę z tego, że mogą być tak zwane „bezobjawowe”. Wiadomo przecież, że jeżeli ktoś jest chory to test i tak będzie miał wykonany z nakazu lekarza, ale po co się testować skoro czujemy się zdrowi?
Jakby nie było, zrobienie testy wiąże się z konsekwencjami. Bo co będzie jeśli okaże się, że jesteśmy zakażeni? Całe nasze życie wywróci się do góry nogami, firma, w której pracujemy zostanie zamknięta minimum na jeden dzień a wszyscy współpracownicy zostaną odesłani na testy i kwarantannę. No i to będzie moja wina.
Co będzie z moim dotychczasowym życiem? Kto zrobi mi zakupy, wyjdzie na spacer z psem skoro będę musiał siedzieć przymusowo w domu. Zresztą nie tylko ja, ale wszyscy domownicy.
Prowadzę normalne życie, pomimo tego, że jestem zamknięty w Limassol. Od czasu do czasu spotkam się ze znajomymi (przepisowo – do 5. osób), pójdę do sklepu (w maseczce), pojadę zatankować samochód i pójdę na spacer. Jak sobie tak policzę to w ciągu dnia widuję się z kilkunastoma osobami – część z nich znam, części nie. Jeżeli ja trafię na kwarantannę – to one wszystkie także…
Zresztą o czym tu mówić – wystarczy jedna rozmowa ze znajomymi u nich w domu. Oni mają dwójkę dzieci. Obydwoje pracują. Jeżeli ja jestem zakażony to mogę także ich zakazić, oni zakażą znajomych, klientów, współpracownikami ich dzieci zarażą kolegów i koleżanki…
To po co robić test? Przecież ucierpi wiele osób…
A może przesadzam? Chyba nie do końca bo podobnie zaczyna myśleć wiele osób. Lekarze skarżą się, że ich pacjenci stosują, nawet w pewnym sensie, szantaż emocjonalny mówiąc, że nie mogą być zakażeni bo kto zajmie się wtedy wnukiem (wnuczką) gdy rodzice pójdą do pracy…
Do paranoi pozostał jeden mały krok…
Photo by Waldemar Brandt on Unsplash
Zostaw swój komentarz: