Piękny to był mecz, nie zapomnę go nigdy!
Co prawda nie podobała mi się pierwsza połowa, z racji tego, że to było – mówiąc wprost – oblężenie Częstochowy. Zero strzałów Rakowa, dziewięć Arisu, generalnie widać było, że chłopaki oddychają rękawami. Sam Fabian Piasecki w przerwie przyznawał, że widzi mroczki przed oczami. Nie ma się co dziwić, wszak o warunkach pogodowych pisałem już wcześniej. Jednak, jak to mówił były poseł i premier, faceta nie poznaje się po tym jak zaczyna, ale jak kończy.
Aris może narzekać na to, że Raków się bronił. Mogą kpić, że ta bramka Frana Tudora z wolnego to fart (nie, nie był), a Aris w drugiej połowie miał wszystko pod kontrolą (nie, nie miał). Po przerwie Raków naprawdę depnął w gaz i gdyby dołożono trochę skuteczności, to cypryjski zespół powinien dostać trójkę i nikt nie powinien mieć pretensji. Jednak ktoś je ma.
Trener Arisu na konferencji, pozwólcie, że zacytuję: „”. Jeśli on jest zadowolony po takim występie i bronieniu się przez 180 minut, to niech tak gra. Ja czuję niedosyt. W tym meczu oddaliśmy 18 strzałów, a Raków cztery.”.
Wiecie, może ja przez większość swojego życia oglądałem inny sport, ale ja myślałem, że liczą się bramki a nie strzały. Jakież to wygodne! Wyobrażacie sobie taką sytuację w innej gałęzi zawodowej?
-Panie Yiannis, ta łazienka co ją Pan zbudował, no to woda nie działa.
-Może i nie działa, ale za to jak ładnie wygląda, a i woda czasem tryśnie, czasem nie. Co z tego, że z dziur w rurach, ważne że jest.
Czy to ma sens? Nie, niekoniecznie. Czy „płaku płaku” trenera Arisu, też ma sens? No, też niekoniecznie. Mieli warunki, własny stadion, własny klimat, bramkarza Rakowa oddychającego rękawami, a i tak jedyne co mogli zrobić to trochę postraszyć, a w drugiej połowie pociągać za koszulki. Może i by to wystarczyło na jakieś Paphos czy Chlorakas, ale nie na taki poziom.
Raków gra dalej o Ligę Mistrzów, Aris ma Ligę Europy w ramach pocieszenia. Gratuluję. Kurtyna.
zdjęcie pochodzi z Facebooka Rakowa Częstochowa
Zostaw swój komentarz: