Napisała do nas czytelniczka z Pafos przerażona nagłym bo 70% wzrostem cen w zakładzie fryzjerskim.
W czwartek rano wybrała się do fryzjera. Umówiła wizytę natychmiast po oficjalnym ogłoszeniu, że 21. maja będą mogły być otwarte zakłady fryzjerskie. Podstawowe strzyżenie, bez mycia i suszenia głowy kosztowało do tej pory 10€. I na taką kwotę była przygotowana – w końcu nic miało się nie zmienić, miała wrócić normalność…
Czytelniczka podkreśla, że spodziewała się podniesienia cen w związku z dodatkowymi środkami bezpieczeństwa – sterylizacja, odkażanie itp. Szokiem jednak był cennik, na którym widniała cena za podstawowe strzyżenie o 50% wyższa niż dotychczas – podstawowa usługa kosztuje teraz 15€!
Co ciekawe, w momencie gdy klientka usiadła już na fotel fryzjerski okazało się, że fryzjerka „zapomniała” poinformować ją o dodatkowej opłacie w wysokości 2€ za fartuch jednorazowego użytku, który nakładany jest podczas strzyżenia. Na pytanie dlaczego nie ma informacji na ten temat na cenniku padła, krótka odpowiedź, że po prostu zapomniała.
W sumie z 10€ zrobiło się 17€. Trudno jest wytłumaczyć koronawirusem 70% podwyżkę.
A może po prostu niektórzy fryzjerzy chcą „nadrobić” utracone zarobki?
Pewne jest to, że w przypadku tak „taniej” usługi jak zwykłe strzyżenie doliczenie kilku euro jest zauważalne, mamy jednak nadzieję, że nie wszyscy fryzjerzy podnieśli ceny o kilkadziesiąt procent jak ta fryzjerka z Pafos…
Zostaw swój komentarz: